Adopcja psa poniosła za sobą konsekwencje i nastawiła zegar biologiczny w naszym domu. Koło 6:30 zaczyna się rytuał:
Lalka budzi mnie na poranny spacer. Wrzucam na siebie jakiekolwiek ciuchy, łapię za smycz i na dwór.
Toaleta, budzenie Kasi i mielenie kawy.
Kafetiera (lub jak ktoś woli mokka) na kuchenkę i zabieramy się za przygotowywanie śniadania.
Śniadania, które według słów mojej babci, jemy jak król a król je dużo, powoli i dobrze.
Tutaj rozwinę Jej powiedzonko, bo stosowanie się do niego naprawdę dobrze robi:
Śniadanie jak król, obiad jak mieszczanin, a kolacja jak biedak.
A co jeśli nie mamy chleba?
Razowe podpłomyki.
W przygotowaniu łatwe i szybkie. W smaku? Swojskie.
Potrzeba:
-mąka żytnia razowa (2 szklanki)
-woda (szklanka)
-sól (łyżeczka)
-oliwa (łyżka)
Składniki mieszam i wyrabiam ciasto, które ma się nie lepić do rąk. Odrywam kawałek i rozwałkowuję cienki placek (3-4mm). Smażę na suchej patelni do zarumienienia i zrobione.
W wersji śniadaniowej jedliśmy z twarogiem i warzywami.
Obiadowa podana ze smażonym kurczakiem, guacamole i dodatkami.
Smacznego.
PS. Po takim królewskim, leniwym śniadaniu cały dzień nabiera kolorów i naprawdę lepiej funkcjonujemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz