Oczywiście siedzenie w domu też jest ok i sprawia przyjemność. No więc po co wyjeżdżać?
Oboje zrobiliśmy raz po jednym wielkim błędzie. Ja nie poleciałem na hinduskie wesele wnuka znajomego mojego taty (jakkolwiek dziwnie to brzmi), a Kasia odpuściła rodzinny wyjazd do Tajlandii.
Jak mogliśmy?
Też się dziwię, ale mam wytłumaczenie. Nasze mózgi nie wzięły pod uwagę jednej ważnej rzeczy. Przecież tutaj nas nic nie ominie i nie wydarzy się jakiś skrajny przełom w tym krótkim czasie. Nawet jak wyjedziesz na rok to Polska będzie Polską, Radom Radomiem, rodzina rodziną i tak dalej. Ale jak wchodzisz w pewien głupi okres to myślisz, że tutaj ci się świat kończy... i nie jedziesz.
Na szczęście wcześniej nie popełniałem tego błędu. Raz nie dał mi go popełnić mój tata i wtedy spędziłem miesiąc na Pogorii żeglując z Francji przez Giblartar do Włoch.
Innym razem nie mogąc znaleźć kompanów do wyjazdu, kupiłem bilet w jedna stronę do Gruzji. To co przeżyłem szlajając się po tym pięknym kraju i wracając stopem przez Turcję jest moje i nikt tego nie zabierze, ani nie doświadczy.
A co mnie minęło na miejscu? W zasadzie to nie pamiętam co mogło się tu dziać podczas tych dwóch wyjazdów. Podczas drugiego zaczynał się nasz związek, więc może kilka zachodów słońca i ognisk. Ale takich jeszcze będą tysiące.
Razem byliśmy we Włoszech i na Krecie. Takie krótkie wyjazdy na żywioł. Bilety były tanie więc kupujemy, pakujemy plecaki, a co będzie to będzie. I tak powoli sobie jedziemy w nieznane. Bo i tak najwięcej i najlepiej dzieje się NIE tam, gdzie nas nie ma, tylko wokół nas.
Ważne, aby dać szansę tym wydarzeniom i nie spędzić tego czasu na codzienności. Bo ona na pewno nie zmieni dramatycznie swojego biegu ani w jeden dzień, ani w trzy miesiące. Chyba że doświadczymy niecodzienności, która daje szansę kreowania naszego życia.
Jak Gruzja to obowiązkowo góry.
Włochy-wiadomo
A Kreta to nie koniecznie hotele i wypożyczane samochody.
Innym razem nie mogąc znaleźć kompanów do wyjazdu, kupiłem bilet w jedna stronę do Gruzji. To co przeżyłem szlajając się po tym pięknym kraju i wracając stopem przez Turcję jest moje i nikt tego nie zabierze, ani nie doświadczy.
A co mnie minęło na miejscu? W zasadzie to nie pamiętam co mogło się tu dziać podczas tych dwóch wyjazdów. Podczas drugiego zaczynał się nasz związek, więc może kilka zachodów słońca i ognisk. Ale takich jeszcze będą tysiące.
Razem byliśmy we Włoszech i na Krecie. Takie krótkie wyjazdy na żywioł. Bilety były tanie więc kupujemy, pakujemy plecaki, a co będzie to będzie. I tak powoli sobie jedziemy w nieznane. Bo i tak najwięcej i najlepiej dzieje się NIE tam, gdzie nas nie ma, tylko wokół nas.
Ważne, aby dać szansę tym wydarzeniom i nie spędzić tego czasu na codzienności. Bo ona na pewno nie zmieni dramatycznie swojego biegu ani w jeden dzień, ani w trzy miesiące. Chyba że doświadczymy niecodzienności, która daje szansę kreowania naszego życia.
Jak Gruzja to obowiązkowo góry.
Włochy-wiadomo
A Kreta to nie koniecznie hotele i wypożyczane samochody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz