Mama sprawuje opiekę nad szczeniaczkami, brat z żoną nad bobasem, więc raczej obfitości żarcia i rodziny nie było. Ja wziąłem na siebie część spraw kuchennych i bratanka oraz pracę, której nie udało mi się dokończyć w Warszawie. No ale wszystko udało się pogodzić i wyszedł całkiem przyjemny, wydłużony weekend.
Spacer po działce z wujkiem, jak zawsze pełny wrażeń;)
I oczywiście kuchnia, która jak wspomniałem częściowo została przeze mnie przejęta.
Mazurek na pierwszym planie to kombinacja dzikiej róży, marcepanu, czekolady i pistacji. Drugi plan to kajmak z maminym dżemem morelowym i migdałami. Powstał jeszcze trzeci, w którym różę zastąpiłem morelami. Zostały wychwalone przez całą rodzinę więc wychodzi na to, że się udały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz