Była kawa, teraz plan
Pod koniec wakacji trafiła nam się całkiem dobra okazja. Bilety z Warszawy do Bombaju i z powrotem po 1500zł. Zbyt długo się nie zastanawialiśmy, sprawdziliśmy terminy i kupiliśmy. Wylatujemy 2-go marca, powrót 23-go. Długo to do nas nie docierało i nie robiliśmy żadnych planów, aż do stycznia, kiedy przebudziliśmy się po sylwestrze.
Zaczęliśmy od ogółu. Najrozsądniej będzie, jeśli po przylocie do Bombaju szybko się stamtąd ulotnimy. Po sprawdzeniu cen biletów kolejowych i czasów podróży szybko przerzuciliśmy się na drogę lotniczą. Lokalne przeloty są niewiele droższe niż przejazdy i trwają o wiele krócej. Dla przykładu: koleją z Bombaju do Madurai jedziemy około 36h, samolot leci natomiast 3h40min. Różnica w cenie na tym odcinku jest spora bo wynosi jakieś 180zł, ale zawsze jest to dzień więcej na miejscu. Lokalne linie lotnicze mają bardzo zbliżone ceny przelotów. Jednak sprawdzając wszystkie opcje można zaoszczędzić nawet kilkadziesiąt złotych.
Transportem naziemnym zdołamy się nacieszyć w czasie przemieszczania z Madurai do Goa.
Ten odcinek trasy jest jeszcze w rozsypce. Po drodze mamy sporo atrakcji, które powoli udaje nam się systematyzować. Nie chcemy jednak wszystkiego ustalać na sztywno.
Pewnym jest, że w Bombaju spędzimy ostatnie trzy wieczory. Trzeba pamiętać, że Indyjski transport, tak jak każdy inny, może płatać figle, dlatego lepiej nie starać się zdążyć na samolot w punkt. Lepiej być na miejscu kilka dni wcześniej i spędzić ten czas na zwiedzaniu miasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz