Dlaczego mielimy?
Odpowiedź jest bardzo banalna. Zmielona kawa szybko wietrzeje i traci smak. Ponieważ ziarna mają nienaruszoną strukturę, ten proces trwa znacznie dłużej. Gdzieniegdzie można przeczytać, że nawet kilka dni dla zmielonej kawy to utrata całego smaku.
Kiedy dostałem młynek, kupiłem paczkę ziarnistej Lavazza, a ponieważ dosyć mi smakowała ich mielona, padło na tą samą. Różnica musiała być znaczna, ponieważ od tamtego czasu wystrzegam się mielonej kawy. Jakiś czas temu próbowałem się ratować jakimś Jacobs Kronung, i skończyło się na wylewce. Więc tak, różnica jest znaczna.
Jak mielimy?
Opcji jest kila. Najtańsza to elektryczny "młynek" z ostrzami. Piszę "młynek" bo tak naprawdę to nie mieli tylko sieka ziarna. Taki sposób nie jest dobry i stanowczo go odradzam. Przy zderzeniu ziarna z ostrzem, znacząco wzrasta temperatura co ma wpływ na smak.
Młynek musi mieć żarna, najlepiej ceramiczne. Wtedy kawa jest rozgniatana, a tego właśnie chcemy. Najwygodniejszy i najszybszy jest elektryczny. Poza tym daje nam możliwość płynnej regulacji gradacji ziarna, co ułatwi eksperymentowanie i szybką zmianę w przypadku parzenia na wiele sposobów. Niestety cena elektrycznego młynka dobrej jakości jest dosyć wysoka.
Alternatywą i z pewnością najlepszym rozwiązaniem na początek będzie młynek ręczny. Można celować w nowe, wypuszczane przez firmy zajmujące się produkcją akcesoriów baristycznych, lub szukać używanych i stylowych na pchlich targach np Warszawskie koło lub allegro. Częstym problemem tych młynków jest stosunkowo ciężki sposób zmiany gradacji mielenia. Z reguły trzeba je rozkręcić, na oko poprzekręcać śrubkę i skręcić. Więc jeśli chcieli byśmy codziennie parzyć kawę innym sposobem, ze zwróceniem uwagi na gradację zmielonego ziarna, nieźle trzeba by się nakręcić.
Gwatemala SHB
Poranek pierwszy:Znowu coś zupełnie innego. Ale tym razem odstaje od reszty totalnie. Gwatemala SHB to kawa o średniej zawartości kofeiny, którą już wyraźnie czuję pisząc post. Bardzo intensywny, czekoladowy zapach naparu nastawiał na ciężką, mocną kawę, jednak pozory mylą. Lekka na języku o dosyć niskiej kwasowości, na początku wprowadza mocny kontrast do aromatu. Dopiero po chwili uwalnia się smak, i znowu odwraca zmysły. Kasia porównała ją do wytwornych perfum albo whiskey, z czym jak najbardziej się zgadzam. Ma trochę beczkowy smak i bardzo silny aromat, który ciężko jednoznacznie określić. Dopiero po kilku łykach, jak wszystko się uspokoiło poczułem niewyraźny smak palonej słodyczy.
Poranek drugi:
Ciekawe jest to, że za drugim razem wszystkie te kawy smakują odrobinę inaczej. Nie wiem czy jest to związane z tym, że po prostu wiem czego się spodziewać, czy przez to, że nie kontroluję w pełni temperatury wody i czasu parzenia.
Za drugim razem w kawie wyczuwalny był smak gorzkich orzechów włoskich, takich trochę zbyt świeżych, schowany za kwasowości. I po raz kolejny zaskoczenie, te kawy są dobre na zimno. Kiedy używaliśmy kawiarki, ostygnięty napar nadawał się tylko do wylania. Gorzkniał i tracił smak. Tutaj zmienia się tylko temperatura.
Podsumowanie:
Bardzo wytworna i powalająca kawa. Idealna na ciepło jako smaczna, mocna pobudka. Chociaż coś mi się zdaje, że w lato podeszła by do śniadania na zimno z odrobiną mleka i kostkami lodu.
Stefan natomiast nie pije... Stefan odpoczywa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz