sobota, 10 stycznia 2015

Kawa okiem normalesa: dlaczego Hario woodneck i pierwsze starcie z Salwador SHG

Jak to zrobię, żeby było dobrze

Opakowań jest 10, każde ma w sobie 100g kawy. Na jedno parzenie zużywam około 24-27g kawy co daje 4 parzenia z paczki.
System degustacji wygląda następująco:
krok 1 - losowanie kawy
krok 2 - 2 poranki=2 degustacje
krok 3 - relacja na blogu
krok 4 - powtórzyć krok od 1 do 3 dziesięć razy

Za chwilę kawa, najpierw technika

Jeszcze szybko o wyborze sposobu parzenia. Do tej pory używałem moki, kawa z niej jest dobra, ale trochę mi się znudziła. Pogrzebałem więc w internecie, i wyczytałem, że kawa parzona w driperach (czyli przelewowo) pokazuje więcej aromatów, jest lżejsza niż te robione ciśnieniowo i pozbawiona goryczki. Trzeba było więc wybrać jakiś sprzęt. Modeli driperów jest naprawdę sporo, dlatego do kryterium wyboru dodałem sobie estetykę i został Chemex albo Hario woodneck. Chemex jest bardzo ładny, ale ma wymienne filtry, które za każdym razem lądują w koszu i trzeba pamiętać o zrobieniu zapasu. I tak wybrałem Hario. Potem musiałem tylko poprosić mikołaja i 24 grudnia mogłem się cieszyć z zabawki.

Salwador SHG



Poranek pierwszy:
Kawa Salwador SHG to pierwsza próbka jaką wylosowałem. Podchodząc do niej zupełnie nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Zmieliłem około 26g, wyparzyłem filtr, zasypałem i zacząłem parzenie. Nie robię tego z zegarkiem w ręku tak jak to sugerują, jednak staram się lać wodę powoli, aby zbliżyć się do dobrego czasu parzenia. Nie mam także tego super czajniczka z wąskim i długim dziubkiem, ale zdecydowanie kiedyś go kupię, ponieważ ciężko kontrolować strumień ze zwykłego czajnika. 
Kawa rozlana do kubków i próbujemy... pierwszy łyk był dziwny. Patrzyliśmy po sobie czekając na jakąś reakcję. I tutaj mi coś zaświtało, kawa nie trąci niczym złym. W porównaniu do poprzedniej kawy jaką parzyłem w Hario ta jest po prostu bardzo dobra. Kolejne łyki i szukanie tego co jest na etykietce.
Kawa jest bardzo delikatna i na początku prawie nie czuć jej smaku, dopiero po chwili przebija się mocno gorzka czekolada z odrobiną słodyczy, co bardzo kontrastuje z lekką, jedwabistą konsystencją kawy. Kwasowość jest ledwo wyczuwalna. Kawa nie jest tłusta, ale czuć ją na języku przez długi czas. Tak samo jak smak, co jest dla mnie lekkim zdziwieniem, biorąc pod uwagę początkową delikatność. Niestety nie poczuliśmy ani owoców lasu, ani cynamonu i korzenia.

Poranek drugi:
Tego dnia już wiedzieliśmy czego mniej więcej się spodziewać. Do śniadanka zaparzona kawa i kolejna próba. Najpierw wąchanie naparu i delikatne zdziwienie. Bo jednak jakiś zapach tych owoców jest. Delikatny ale... jest bo musi być. To jest chemia, tak samo jak w piwach i winach. Są określone związki chemiczne, które pachną, a my odnosimy je do znanych sobie zapachów i nazywamy. Dowcip polega na tym, że kawa to kawa. Najpierw musimy przejść przez ten smak i dopiero wtedy można odnaleźć inne. Biorę łyka i powoli załapuję, tutaj nie wszystko będzie wprost. Smaki pewnie będą pochowane jeden za drugim i niezłą zabawą będzie ich szukanie.

Podsumowanie:
Nie mając jeszcze odniesienia do innych kaw gatunkowych mogę stwierdzić, że kawa jest naprawdę dobra i zaskakująca. Fajne są w niej te kontrasty, najpierw lekki zapach, w ustach delikatny napar, a po chwili smak gorzkiej czekolady i trochę słodyczy. Bardzo ciekawe doznanie.

2 komentarze:

  1. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie dzień bez kawy można nazwać dniem straconym i właśnie dlatego jestem zdania, że jak najbardziej warto jest pić dobrą kawę. Takie kawy możemy zamówić na pewno w https://www.coffeea7.pl/kategoria/kawa/ i jestem przekonany, że każdy zainteresowany znajdzie w tym miejscu kawę dla siebie.

    OdpowiedzUsuń