Dzisiaj eksperymentowałem z mango i kurczakiem.
Mango pokrojone w kostki dusiłem do otrzymania gęstego sosu z imbirem, sokiem z cytryny i dużą ilością pieprzu.
W między czasie wypłukałem sałatę i przygotowałem sos czosnkowy na jogurcie, do polania zieleniny.
Kurczaka obsmażyłem w świeżych ziołach i w niespełna 20 minut powstało pyszne, egzotyczne danie.
Lampki z butelek to nasza robota, ale chyba już czas na zmianę.
poniedziałek, 31 marca 2014
niedziela, 30 marca 2014
Dzień handlowy. Bazar na Kole
Od zawsze lubiliśmy bazary i targowiska. Te miejsca oddają coś lokalnego i prawdziwego. Niezależnie czy odwiedzamy inne miasto czy kraj, zawsze swoje kroki kierujemy w stronę handlu.
Zaniedbaliśmy jednak tę kwestię oddając się miejskiej codzienności, więc postanawiamy poprawę, a jako pokutę przyjmujemy regularne odwiedzanie targowisk w Warszawie i innych miejscach, które akurat będą w naszym zasięgu. I tworzenie relacji.
W sobotę odwiedziliśmy bazar staroci na Kole. Większość mieszkańców Warszawy go zna, albo chociaż kojarzy. Nawet sporo osób z innych miast wie, że tutaj można kupić przeróżne stare rzeczy, których zakres po prostu nie mieści się w żadne ramy. Meble XVIII wieczne, era industrialna, PRL, kolonializm i trochę skansenu. Znaczki, biżuteria, buty bez pary, nogi do stołów oraz winyle i kasety VHS. To tylko szybki szkic.
Za co uwielbiamy ten bazar?
Za mnogość rzeczy pięknych, osobliwych, zapomnianych...
Zaniedbaliśmy jednak tę kwestię oddając się miejskiej codzienności, więc postanawiamy poprawę, a jako pokutę przyjmujemy regularne odwiedzanie targowisk w Warszawie i innych miejscach, które akurat będą w naszym zasięgu. I tworzenie relacji.
W sobotę odwiedziliśmy bazar staroci na Kole. Większość mieszkańców Warszawy go zna, albo chociaż kojarzy. Nawet sporo osób z innych miast wie, że tutaj można kupić przeróżne stare rzeczy, których zakres po prostu nie mieści się w żadne ramy. Meble XVIII wieczne, era industrialna, PRL, kolonializm i trochę skansenu. Znaczki, biżuteria, buty bez pary, nogi do stołów oraz winyle i kasety VHS. To tylko szybki szkic.
Za co uwielbiamy ten bazar?
Za mnogość rzeczy pięknych, osobliwych, zapomnianych...
wszędobylski folklor wystawienniczy
klimat rozmówek sprzedawców w stylu:
-Patrz tego, dotyka a nie bierze. Kupuj pan coś albo miejsca przy stole nie zajmuj.
Niestety, nie raz, ceny sprawiają, że możemy tylko nacieszyć oczy przedmiotami, jakie tam spotkamy.
Na przykład ta jedna z pierwszych baterii z polskim opisem za kilka tysięcy.
Jednak nie zawsze cena jest adekwatna do kupowanego przedmiotu, a duch targowania, mimo dosyć bogatej, niewybrednej oraz nie zwykłej się targować klienteli, nie wszędzie umarł i można sobie sprawić niepowtarzalne ścienne ozdoby za 150 zł.
Lub stół, który możecie zobaczyć w poście ulubiona część dnia, za 250 zł.
Wracając z bazarku do domu napotkaliśmy "orkiestrę dętą" co podkreśliło klimat i urok tego miejsca.
Z groszem przy duszy lub pustymi kieszeniami, polecamy serdecznie to miejsce.
piecuchy + spacer
Obiad wyśmienity- piecuchy, czyli wielkie pieczone pierogi, które zrobiliśmy z różnymi farszami;
wędzony łosoś, ser feta i szpinak;
pomidor, papryka, cebula, ser żółty;
pomidory suszone, salami, kapary, ser żółty;
i coś, w szczególności dla panów - pęczak z boczkiem, pieczarkami i cebulą.
Na ciasto potrzebujesz
2,5 szklanki mąki
łyżeczka cukru
40 g świeżych drożdży
125 ml mleka
75 ml wody
2 łyżki oliwy
sól
Rozczyn
Do ciepłego mleka dodajemy 40 g drożdży, łyżeczkę cukru i 2 łyżeczki mąki. Odstawiamy na ok 15 minut (aż powstanie piana).
W większej misce mieszamy resztę mąki z rozczynem, oliwą, wodą i solą. Odstawiamy do wyrośnięcia na minimum godzinę.
Po tym czasie ciasto rozwałkowujemy i wykrajamy odpowiedniej wielkości koła. Nakładamy farsz, zlepiamy i pieczemy w 180 stopniach przez 10- 15 min.
Gotowe
A po obiedzie długie leniuchowanie i spacer
sobota, 29 marca 2014
zróbmy coś dla siebie part 2/ poranek
Nie lubię chemii, parabenów, silikonów. Dlatego też staram się używać kosmetyki, które nie mają ich w swoim składzie, albo mają ich mniej. Moja skóra jest delikatna, ciężka w pielęgnacji, włosy cienkie, ale nawet w moim przypadku udało się wybrać te najlepsze, najbardziej delikatne cuda.
TIANDE- mają, moim zdaniem, najlepsze kosmetyki do włosów. Receptury oparte na podstawie starożytnej medycynie wschodu. Ta seria z żeń-szeniem odżywia moje włosy, regeneruje, zmniejsza wypadanie. Nie puszą się, dobrze układają. Jedynym minusem jest to, że szampon, w moim przypadku, pozbawia je platynowego odcienia, stają się bardziej żółte. Ale z tym problemem poradziłam sobie doskonale, stosując co jakiś czas szampon Goldwell Dualsenses Blondes & Highlights, który chroni włosy przed niechcianym kolorem.
Po umyciu w celu łatwiejszego rozczesywania stosuję olejek Luxeoil wella sp lub Healthing Oil Treatment z Macadamii. Obydwa oleje spełniają swoje zadanie. Włosy łatwiej się rozczesuje, są miłe w dotyku, błyszczące, końcówki się nie rozdwajają. Jednak nie są one w pełni pozbawione parabenów i silikonów, dlatego ja nie używam ich regularnie.
Czasami na same końcówki nakładam czysty olej arganowy, który je wzmacnia i zapobiega kruszeniu.
Ciało
Balsam z Dove w ogóle mnie nie uczula, nie lepi się, szybko wchłania i naprawdę nawilża!
Natomiast na suche dłonie, szczególnie w okół paznokci, znowu świetnie działa NUXE.
W porannym rytuale w trosce o skórę twarzy stosuję:
Cetaphil pozostawia skórę czystą i miękką, nie wysusza, nie podrażnia, skóra nie nabiera różowego koloru.
Woda w Warszawie chyba mnie uczula, dlatego też staram się myć twarz tą przegotowaną albo termalną i jest lepiej!
Cicalfate to najlepszy krem na zaczerwienienia, łagodzi, przyspiesza gojenie ran.
NUXE- wszystkie kosmetyki są świetne, ale ten olejek jest numerem jeden. Wspaniale nawilża, dość szybko się wchłania i poprawia koloryt skóry.
Włosy
TIANDE- mają, moim zdaniem, najlepsze kosmetyki do włosów. Receptury oparte na podstawie starożytnej medycynie wschodu. Ta seria z żeń-szeniem odżywia moje włosy, regeneruje, zmniejsza wypadanie. Nie puszą się, dobrze układają. Jedynym minusem jest to, że szampon, w moim przypadku, pozbawia je platynowego odcienia, stają się bardziej żółte. Ale z tym problemem poradziłam sobie doskonale, stosując co jakiś czas szampon Goldwell Dualsenses Blondes & Highlights, który chroni włosy przed niechcianym kolorem.
Po umyciu w celu łatwiejszego rozczesywania stosuję olejek Luxeoil wella sp lub Healthing Oil Treatment z Macadamii. Obydwa oleje spełniają swoje zadanie. Włosy łatwiej się rozczesuje, są miłe w dotyku, błyszczące, końcówki się nie rozdwajają. Jednak nie są one w pełni pozbawione parabenów i silikonów, dlatego ja nie używam ich regularnie.
Czasami na same końcówki nakładam czysty olej arganowy, który je wzmacnia i zapobiega kruszeniu.
Ciało
Balsam z Dove w ogóle mnie nie uczula, nie lepi się, szybko wchłania i naprawdę nawilża!
Natomiast na suche dłonie, szczególnie w okół paznokci, znowu świetnie działa NUXE.
piątek, 28 marca 2014
Śniadanie jak król
Ludzie z urzędu nie przepadają za porankami i poniedziałkami. Jednak my znaleźliśmy na nie całkiem sprytny patent.
Adopcja psa poniosła za sobą konsekwencje i nastawiła zegar biologiczny w naszym domu. Koło 6:30 zaczyna się rytuał:
Lalka budzi mnie na poranny spacer. Wrzucam na siebie jakiekolwiek ciuchy, łapię za smycz i na dwór.
Toaleta, budzenie Kasi i mielenie kawy.
Kafetiera (lub jak ktoś woli mokka) na kuchenkę i zabieramy się za przygotowywanie śniadania.
Śniadania, które według słów mojej babci, jemy jak król a król je dużo, powoli i dobrze.
Tutaj rozwinę Jej powiedzonko, bo stosowanie się do niego naprawdę dobrze robi:
Śniadanie jak król, obiad jak mieszczanin, a kolacja jak biedak.
A co jeśli nie mamy chleba?
Razowe podpłomyki.
W przygotowaniu łatwe i szybkie. W smaku? Swojskie.
Potrzeba:
-mąka żytnia razowa (2 szklanki)
-woda (szklanka)
-sól (łyżeczka)
-oliwa (łyżka)
Składniki mieszam i wyrabiam ciasto, które ma się nie lepić do rąk. Odrywam kawałek i rozwałkowuję cienki placek (3-4mm). Smażę na suchej patelni do zarumienienia i zrobione.
W wersji śniadaniowej jedliśmy z twarogiem i warzywami.
Obiadowa podana ze smażonym kurczakiem, guacamole i dodatkami.
Smacznego.
PS. Po takim królewskim, leniwym śniadaniu cały dzień nabiera kolorów i naprawdę lepiej funkcjonujemy.
czwartek, 27 marca 2014
Słodko-kwaśny
Dokładnie tak.
Wróciliśmy na jeden dzień do Radomia z powodu pogrzebu.
Nie lubię tej uroczystości.
Z jednej strony tragedia, z drugiej masa ludzi, którzy przychodzą odziani jak na wybieg z plotką na języku lub "bo powinno się pokazać".
Na szczęście aura osłodziła trochę dzień.
Od 6:00 Lalka latała po dworze z psami mojej mamy.
Po śniadaniu długi spacer z całą gromadą.
Miałem też szczęście urządzić sobie, pierwsze tego roku, bezkrwawe polowanie na okazy z naszej działki.
Chyba łatwo zrozumieć dlaczego nie chcemy spędzić resztę życia w stolicy. Może i są tutaj olbrzymie możliwości rozwoju, ale dużo fajniejszych rzeczy przelatuje przez palce.
Jeśli ktoś się zastanawia co to za rasa, te czarne, albo ma ochotę śledzić aktualny miot... odsyłam do strony hodowli.
Wróciliśmy na jeden dzień do Radomia z powodu pogrzebu.
Nie lubię tej uroczystości.
Z jednej strony tragedia, z drugiej masa ludzi, którzy przychodzą odziani jak na wybieg z plotką na języku lub "bo powinno się pokazać".
Na szczęście aura osłodziła trochę dzień.
Od 6:00 Lalka latała po dworze z psami mojej mamy.
Po śniadaniu długi spacer z całą gromadą.
Miałem też szczęście urządzić sobie, pierwsze tego roku, bezkrwawe polowanie na okazy z naszej działki.
Chyba łatwo zrozumieć dlaczego nie chcemy spędzić resztę życia w stolicy. Może i są tutaj olbrzymie możliwości rozwoju, ale dużo fajniejszych rzeczy przelatuje przez palce.
Jeśli ktoś się zastanawia co to za rasa, te czarne, albo ma ochotę śledzić aktualny miot... odsyłam do strony hodowli.
wtorek, 25 marca 2014
ulubiona część dnia
Ulubiona część dnia, czyli wspólny posiłek, przy ulubionym stole.
Dzisiaj zaserwowaliśmy sobie guacamole i roszponkę z dymką, grejpfrutem, wędzonym białym serem oraz octem balsamicznym, pycha.
Lalka, niestety, po paru nieudanych próbach wymuszenia na nas chociaż okruszka...
obraziła się i nie chciała wyjść spod stołu.
poniedziałek, 24 marca 2014
zróbmy coś dla siebie part1/ poranek
A gdyby tak polepszyć swoje samopoczucie, wygląd, kondycję? Tak, wszyscy chcemy wyglądać i czuć się dobrze. Tylko, że brak zapału, skleroza i mnóstwo innych wymówek to najczęstsze powody odkładania wyzwań, które rzucamy sami sobie, na później. Może jednak warto wziąć się za siebie, poświęcić trochę czasu naszej skórze, zaplanować zdrowe posiłki, pójść na spacer, wypić 2 litry wody?Zaczynając od najważniejszej pory dnia, czyli pół godziny po wygrzebaniu się z łóżka, ja serwuję dla swojego zdrowia, skóry i samopoczucia ful witamin, minerałów i innych substancji, które... sami zobaczcie.
Łyżka oleju lnianego lub oleju z lnianki.
Zawsze na czczo. Obydwa oleje zawierają najwięcej kwasów omega 3, które mają działać przeciwstarzeniowo, obniżać poziom cholesterolu. Regenerują skórę, leczą stany zapalne, dobrze działają przy zmianach atopowych. Oprócz tego u mnie wzmocniły włosy i zmniejszyły ich wypadanie.
50 ml soku z aloesu wspomaga mój układ odpornościowy, przemianę materii, oczyszcza organizm z toksyn, poprawia kondycję skóry.
Szklanka koktajlu z ogórka, selera naciowego, pietruszki lub koperku, jabłka i cytryny. Tak, nie jest to smaczne. Jedynie ma ładny, wiosenny kolor. Lecz składniki zawarte w miksturze dodają mi energii, pomagają usunąć nadmiar wody i poprawiają przemianę materii.
Seler ma bardzo dużo witaminy C i E, która nie bez powodu nazwana została witaminą młodości, fosfor, wapń, potas, cynk, magnez i żelazo! Oprócz tego ma właściwości moczopędne, likwiduje obrzęki.
Dobrze, ale co mam ZJEŚĆ?!
Sprawa wygląda prosto, na śniadanie muszę przełknąć coś, co doda mi siły ! Ja lubię owsiankę z różniastymi, suszonymi owocami, jogurtem bądź mlekiem, miodem czy dżemem. Możliwości jest mnóstwo!
Ja dodaję do niej siemię lniane, które bogate jest w wiele witamin i błonnik.
Płatki owsiane zawierają witaminę B1, B6, kwas pantotenowy(które poprawiają koncentrację i pamieć) oraz są źródłem wartościowego białka. Oprócz tego obniżają cholesterol i wyrównują poziom cukru we krwi.
Dzisiaj zjadłam pieczoną owsiankę z suszoną żurawiną, ziarnami lnu, jogurtem naturalnym i jabłkiem. Całość po upieczeniu posypałam parmezanem.
Kolejnym elementem mojego porannego rytuału są ćwiczenia, które już po dwóch tygodniach przyniosły efekty. Callanetics angażuje do pracy mięśnie, o których istnieniu nawet nie wiedziałam. Powolne ruchy po sto powtórzeń, w bardzo dziwnych pozycjach, naprawdę pozwalają zapomnieć o wszystkim, wyciszyć się a po upływie miesiąca cieszyć wyprostowaną sylwetką oraz nabraniem gracji.
Łyżka oleju lnianego lub oleju z lnianki.
Zawsze na czczo. Obydwa oleje zawierają najwięcej kwasów omega 3, które mają działać przeciwstarzeniowo, obniżać poziom cholesterolu. Regenerują skórę, leczą stany zapalne, dobrze działają przy zmianach atopowych. Oprócz tego u mnie wzmocniły włosy i zmniejszyły ich wypadanie.
50 ml soku z aloesu wspomaga mój układ odpornościowy, przemianę materii, oczyszcza organizm z toksyn, poprawia kondycję skóry.
Szklanka koktajlu z ogórka, selera naciowego, pietruszki lub koperku, jabłka i cytryny. Tak, nie jest to smaczne. Jedynie ma ładny, wiosenny kolor. Lecz składniki zawarte w miksturze dodają mi energii, pomagają usunąć nadmiar wody i poprawiają przemianę materii.
Seler ma bardzo dużo witaminy C i E, która nie bez powodu nazwana została witaminą młodości, fosfor, wapń, potas, cynk, magnez i żelazo! Oprócz tego ma właściwości moczopędne, likwiduje obrzęki.
Dobrze, ale co mam ZJEŚĆ?!
Sprawa wygląda prosto, na śniadanie muszę przełknąć coś, co doda mi siły ! Ja lubię owsiankę z różniastymi, suszonymi owocami, jogurtem bądź mlekiem, miodem czy dżemem. Możliwości jest mnóstwo!
Ja dodaję do niej siemię lniane, które bogate jest w wiele witamin i błonnik.
Płatki owsiane zawierają witaminę B1, B6, kwas pantotenowy(które poprawiają koncentrację i pamieć) oraz są źródłem wartościowego białka. Oprócz tego obniżają cholesterol i wyrównują poziom cukru we krwi.
Dzisiaj zjadłam pieczoną owsiankę z suszoną żurawiną, ziarnami lnu, jogurtem naturalnym i jabłkiem. Całość po upieczeniu posypałam parmezanem.
Kolejnym elementem mojego porannego rytuału są ćwiczenia, które już po dwóch tygodniach przyniosły efekty. Callanetics angażuje do pracy mięśnie, o których istnieniu nawet nie wiedziałam. Powolne ruchy po sto powtórzeń, w bardzo dziwnych pozycjach, naprawdę pozwalają zapomnieć o wszystkim, wyciszyć się a po upływie miesiąca cieszyć wyprostowaną sylwetką oraz nabraniem gracji.
sobota, 22 marca 2014
Nie tylko Ona
Długo się zbierałem do tego wpisu, aż w końcu wylałem wino na swój komputer i chwilowo się suszy, więc praca poczeka, a ja piszę.
Miałem zacząć od czegoś z wojną płci, ale u nas ona nie występuje, więc nie ma o czym mówić.
Większość rzeczy robimy razem, a obowiązki dzielą się na te do zrobienia już albo potem, a nie damskie i męskie. Oczywiście nienawidzę prasować, dlatego to robi Kasia. Ja odwdzięczam się pełnym etatem na zmywaku.
A skoro już mowa o obowiązkach to jednym z moich ulubionych jest długi spacer z Lalką do parku Moczydło.
Zawsze można spotkać miłe psie towarzystwo,
albo ganiać ptaki.
Kolejny to gotowanie. Jak można zauważyć nasze życie kręci się wokół niego. Układ jest bardzo prosty: gotuje ten kto nie ma zajęć albo wcześniej wraca.
Jako że wczoraj to ja byłem pierwszy, na obiad upiekłem pstrąga łososiowego pod chrzanowo-imbirowym przykryciem, podanego z sałatą z jogurtowo-czosnkowym dressingiem.
Pstrąg łososiowy to idealna ryba dla początkujących zjadaczy. Jest jeszcze delikatniejszy niż łosoś.
No ale do rzeczy.
Miałem zacząć od czegoś z wojną płci, ale u nas ona nie występuje, więc nie ma o czym mówić.
Większość rzeczy robimy razem, a obowiązki dzielą się na te do zrobienia już albo potem, a nie damskie i męskie. Oczywiście nienawidzę prasować, dlatego to robi Kasia. Ja odwdzięczam się pełnym etatem na zmywaku.
A skoro już mowa o obowiązkach to jednym z moich ulubionych jest długi spacer z Lalką do parku Moczydło.
Zawsze można spotkać miłe psie towarzystwo,
albo ganiać ptaki.
Kolejny to gotowanie. Jak można zauważyć nasze życie kręci się wokół niego. Układ jest bardzo prosty: gotuje ten kto nie ma zajęć albo wcześniej wraca.
Jako że wczoraj to ja byłem pierwszy, na obiad upiekłem pstrąga łososiowego pod chrzanowo-imbirowym przykryciem, podanego z sałatą z jogurtowo-czosnkowym dressingiem.
Pstrąg łososiowy to idealna ryba dla początkujących zjadaczy. Jest jeszcze delikatniejszy niż łosoś.
No ale do rzeczy.
Potrzebujemy:
-2 filety pstrąga łososiowego
-chrzan tarty około 100g
-imbir ilość wg uznania
-koperek 4-5 gałązek
-czosnek 4 ząbki
-sałata wg uznania
-jogurt mały
-sól
-pieprz
-oliwa z oliwek
Rybę dobrze płuczemy pod zimną wodą i osuszamy. Do naczynia żaroodpornego wlewamy odrobinę oliwy i układamy filety. Następnie odrobinę solimy i pieprzymy.
Nagrzewamy piekarnik do 170 stopni Celsjusza.
W osobnym naczyniu mieszamy chrzan z drobno posiekanym imbirem i koperkiem.
Jeśli wolisz łagodniejszą wersję zredukuj ilość chrzanu i zastąp tą część jogurtem albo śmietaną.
Przykrywamy rybę chrzanowo-imbirową kołderką i wstawiamy do piekarnika na jakieś 15 minut.
W tym czasie myjemy i odwirowujemy sałatę. Przeciśnięty czosnek mieszamy z jogurtem i doprawiamy do smaku.
Pstrąg i sałata lądują na talerzu. Zieleninę polewamy dressingiem i zrobione. Szybko, zdrowo, smacznie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)